Narzeczeni w czasie epidemii – czas próby, czas refleksji, czas rozliczenia się z samym sobą, czas prawdy, czas ufności.
Miesiąc, dwa, trzy miesiące przed ślubem narzeczeni zwykle dopinają wszystkie przygotowania na tzw. ostatni guzik, tak by było pięknie i zgodnie z planem, tak jak sobie to wymarzyli. Dokumenty dawno już załatwione, protokół przedślubny spisany i przysięga przygotowana, stroje i wszystkie dodatki po wielu przymiarkach zakupione, goście potwierdzili już swoją obecność, kwiaty i obiad zamówione. Wszystko Tip Top.
Miesiąc, dwa, trzy miesiące przed ślubem narzeczeni w czasie trwania epidemii nie wiedzą co będzie za tydzień, terminy ustalone, wstępne przygotowania zrobione, odczekują kolejny dzień, tydzień i oczekują kolejnych informacji, mają różne myśli i odczucia, wizje i przemyślenie, rozterki, lęki i niepokoje, czas na spędzenie ze sobą więcej niż jednej lub dwóch godziny w ciągu w dnia, jak to do tej pory się odbywało. Niekończące się rozmowy, wspólne posiłki, kłótnie i odkrywanie nowych, nieznanych do tej pory cech charakteru i swoich innych „stron” na wszystko to jest czas, dużo czasu.
Jak odnaleźć się w czasie epidemii narzeczonym? Małżonkowie z epidemii czy to rozsądne?
Każdy się zastanawia i ma inne spostrzeżenia. Każdy radzi coś innego, bo każdy widzi tą kwestie z innej strony – „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”. Zatem czy narzeczeni z epidemii chcą przyjąć ślub (kościelny / cywilny) w tak trudnych warunkach i w tak niecodziennej sytuacji? O tym decyduje wewnętrzna siła i pragnienie serca. Jedni odkładają zaślubiny i odkładają wesele. Inni w ogóle rezygnują, jeszcze inni rezygnują z gości. My zdecydowaliśmy – chcemy żyć w zgodzie ze sobą i zaprosić do naszego być razem Boga, ślubując sobie miłości, wierność, lojalność i uczciwość bez względu na sytuacje z zachowaniem wszelkich reguł i norm obowiązujący aktualnie. Osobiście zostawiamy to Bogu – on wiem, co dla Nas najlepsze w to głęboko oboje wierzymy – jak stoi w Biblii:
“Więc i teraz wam mówię: Odstąpcie od tych ludzi i puśćcie ich. Jeżeli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa, rozpadnie się, a jeżeli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć i może się czasem okazać, że walczycie z Bogiem (Dz 5,38-39).”
Zatem pełni ufności i nadziei, że Bóg błogosławi nam i chce przez ręce kapłana pobłogosławić nasze małżeństwo, mimo czasu epidemii. Bardzo świadomie przygotowujemy się do sakramentu małżeństwa samodzielnie pozostając w domu poprzez modlitwę, czytanie Pisma św., rekolekcje internetowe, słuchowiska (nieocenione Pachnidła Ojca Adama Szustaka, nagrania ks. Piotra Pawlukiewicza), jak również literaturę (M. Guzewicza, ks. Józef Młyński) czy konferencje Jacka Pulikowskiego. Rozmowy i dyskusje o tematach trudnych, wsparcie duchowe i możliwość konsultacji u naszymi zaprzyjaźnionych księży ubogaca to nas wewnętrznie i czujemy wewnętrzny spokój. A w pokoju serca i ciszy przychodzi Bóg i mówi do Nas, a my słuchamy z pokorą mimo, że pomysły Boże często różnią się bardzo od naszym ziemskich. I często wtedy przychodzą „kłótnie” z Bogiem, bo przecież „my wiemy lepiej”, „ja to oczekiwałam inaczej, inaczej to planowałam, inaczej miało być, rozczarowania, płacz i niezadowolenie”, ale z czasem przychodzi pokój i wtedy wiadomo, że te wszystkie nasze pragnienia, oczekiwanie to był fałsz, pycha i chęć posiadania, narzucenie swojej woli, a nie miało to żadnego sensu i wymiaru duchowego.
Czas epidemii to dla nas czas nauki pokory, tak bardzo potrzebnej w byciu i życiu razem. Jako narzeczeni możemy powiedzieć szczerze – chociaż nie jest to dla Nas piękny i dobry czas jesteśmy za niego oboje wdzięczni. Uczymy się szacunku do siebie, wzajemnego zrozumienia mimo złego samopoczucia, bo jak każdy trudno znosimy aktualną sytuacje wywołaną tak licznymi zachorowaniami. Na myśli i na usta cisną się zapytania o sens życia, egzystencje, istotę bycia z drugim człowiek w tak ścisłej relacji, jaka jest małżeństwo. Bo i po co jest nam się „kłopotać” ze sobą, po co dla kilku pięknych chwil, dla wspomnień, bo boimy się być sami, itd. Dużo pytań, jeszcze wiecej myśli…
Odpowiedź jest jedna i prawdziwa… dla miłości – miłości do siebie i drugiego człowieka – żyjąc w miłości i dla miłości żyjemy w zgodzie ze sobą i z otoczeniem… życie bez miłości jest życiem straconym nic nie wartym, pustym, pozbawionym barw i zapachów, wegetacją…
„Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał (1 Kor 13,1-3)
Życie dla idei, życie dla pracy, życie dla innych – to krótkie najczęściej bardzo zwodnicze kierunki. My wybieramy inny, może niełatwy kierunek, nie do końca zrozumiały, ale nasz wspólny, który w zgodzie z pomysłami i zamiarami Boga chcemy realizować – życie dla siebie w obecności Boga. A więc cała naprzód, bo działamy pełni nadziej na dobre jutro w każdym dniu naszego bycia razem.
Czy możemy być szczęśliwi na zawsze i ślubować będąc w pełnej świadomości w czasie epidemii? A czemu nie – to zależy od nas samych, nie od sytuacji. Decyzja o poślubieniu drugiej osoby nie jest łatwa, a jeśli dokonujmy tego świadomie w wolności i zgodnie ze swoim JA, w prawdzie; decyzja ta nie jest łatwa, ale jest nasza i potrafimy wziąć za nią odpowiedzialność, a sytuacja panująca wokoło nie ma na to wpływu. Można żyć w dostatku, w stabilnej sytuacji i być szczęśliwym, jeśli jednak szczęście i powodzie w życiu uwarunkowujemy od sytuacji (społecznej, ekonomicznej, rodzinnej), nigdy tak naprawdę nie podejmujemy decyzji zgodnej z własnym JA i nigdy nie jesteśmy ludźmi wolnymi. Oboje jako ludzie emigracyjni tzw. „ludzie w drodze” szukamy swojego miejsca na ziemi. Wcześniej każdy z Nas robił to oddzielnie teraz będziemy robić to razem – czy będzie łatwo, tego dzisiaj nie wiemy, ale będzie inaczej, będzie to poszukiwanie wspólne, droga w radości i w smutku, ale droga wspólna, droga ku wieczności. Ufamy i wierzymy, że w tej drodze zawszę będzie towarzyszył na Bóg.
Kommentarer