Minęła jesień, przyszła zima, zrobiło nam się sennie i smutno. Za oknami mróz, góry wyglądają jak babcia otulona ciepłym futrem. I tylko my, w adwentowy czas wciąż jesteśmy tacy sami.
Jakie to dziwne – prawda? Tak szybko mija ten czas. Miał rację ks. Jan Twardowski, kiedy napisał: „Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą”.
Jeszcze przed tygodniem patrzyliśmy na Jezusa jako Króla, a dziś zmieniły się kolory szat kapłana i usłyszeliśmy pieśń:
„Niebiosa, rosę spuście nam z góry Sprawiedliwego…”.
Lubię Adwent, bo jest owiany tęsknotą i radością. Ludzie przychodzą do kościoła, zimno im, a oni biegną, jakby coś ważnego miało się wydarzyć. Po co biegniesz, człowieku?
By zobaczyć roratkę – świecę adwentową, która pięknie ubrana przypomina mi Maryję – oczekującą na przyjście Zbawiciela. Przecież to wszystko stanie się dzięki jej Fiat.
Maryjo, ile Ty miałaś odwagi, by w ten Adwent czas powiedzieć Bogu: „Tak. Niech mi się stanie według twego słowa” (Łk 1,38). I stało się: jesteś Matką Syna Bożego. Nie mogę w to uwierzyć, dlatego codziennie będę przychodził, by razem z Nią oczekiwać na Mesjasza, patrzeć, jak dopala się roratka – adwentowa świeca.
Każdy z nas w czasie Adwentu wezwany jest do modlitwy i do czuwania, bo czuwać to znaczy cały czas mieć otwarte serce i duszę na Chrystusa, a pomocą w tym czuwaniu jest modlitwa.
Trudno przecież byłoby wyobrazić sobie człowieka, który by chciał spotkać Jezusa, a jednocześnie zapominał o modlitwie. Modlitwa jest implikacją naszej wiary.
Oto sam Bóg, który stworzył nas z miłości, tej miłości oczekuje od nas, którzy gromadzimy się w Kościele Jego Syna. Napisał Jan Kasprowicz:
„Ta jedna licha drzewina, nie trzeba dębów tysięcy, z szeptem się ku mnie przegina: Jest Bóg i czegóż ci więcej?”.
Szczególnie w Adwencie słowa te nabierają znaczenia. Jest Bóg, który objawia nam tajemnicę przyjścia Zbawiciela i nakazuje oczekiwać na to wydarzenie. Ale człowiek może zagubić się w chaosie wartości, bo tyle pracy, tyle zajęć. Wciąż pogoń za pieniędzmi, za wszelkimi dobrami.
Panie, uwierz mi, nie mam czasu. Nie mam czasu teraz czekać na Ciebie…
Może w następny Adwent znajdę czas, aby z Tobą porozmawiać.
Teraz, wybacz, mam tyle zajęć. I co mam zrobić?
Jeśli chcemy stanąć przed Synem Człowieczym, musimy znaleźć dla Niego czas.
Inaczej możemy zginąć w ułudach współczesnego świata, bo nasze serce będzie ociężałe wskutek zabiegania, interesów i trosk doczesnych.
Dlatego ten Adwent jest dla mnie i dla ciebie, byśmy nie przegapili przyjścia naszego Pana, jak przegapiła go ów starsza kobieta, o której chcę wam opowiedzieć.
Posłuchajcie:
„Żyła sobie raz staruszka, której śniło się, że następnego dnia odwiedzi ją Pan Jezus. Postanowiła się przygotować: posprzątać mieszkanie, ugotować obiad, kupić słodycze. Chciała przyjąć dostojnego gościa bardzo uroczyście. Czekała na niego od samego rana. Tuż po śniadaniu ktoś zapukał do jej drzwi. Zerknęła szybko do lustra, aby sprawdzić swój wygląd. Był bez zarzutu. Otworzyła. Przed drzwiami stał jakiś człowiek, bezdomny biedaczyna. Poprosił o jedzenie, trzymając wyciągniętą rękę.
– Na miłość Boską, dzisiaj nie mam czasu – rzekła. – Czekam na kogoś ważnego, nie przeszkadzaj mi, idź sobie i wróć, kiedy indziej.
To mówiąc, zatrzasnęła drzwi. Godziny płynęły bardzo powoli. Kobieta chodziła niespokojnie po domu, co parę minut wyglądając przez okno. W końcu ktoś znowu zapukał.
– Tym razem to na pewno On… – szepnęła uradowana. Szeroko uchyliła drzwi. Za progiem nie było Pana Jezusa, były za to dzieciaki jej sąsiadki z naprzeciwka.
– Niech pani pobawi się z nami, cały dzień siedzimy same – prosiły.
– Dzisiaj nie mam czasu, czekam na ważnego gościa. Wracajcie do domu! – poleciła im i zamknęła drzwi. Minęło południe, pora obiadu, podwieczorek, a do drzwi już nikt więcej nie zapukał. Pod wieczór zaczęła tracić nadzieję. Pan Jezus jej nie odwiedzi. Nie będzie uroczystej kolacji, nie będzie o czym opowiadać sąsiadkom. Ale już całkiem o zmroku usłyszała znów pukanie.
– To może być tylko On! – ucieszyła się. Ale i tym razem nie zobaczyła Pana Jezusa, tylko swoją sąsiadkę z dołu.
– Popsuł mi się telewizor… Czy mogę u pani wieczorem posiedzieć, pogadamy sobie trochę?
– Och, tak mnie dzisiaj boli głowa, chciałabym się wcześniej położyć, mam jutro tyle rzeczy do załatwienia – odparła. To już było kłamstwo, ale jak sąsiadce wytłumaczyć, że czeka się na Pana Jezusa? Łatwiej skłamać. Zmęczona całodziennym czuwaniem położyła się jednak wcześniej do łóżka i zasnęła. We śnie zobaczyła Pana Jezusa, który powiedział:
– Dzisiaj trzy razy pukałem do twoich drzwi, chciałem cię odwiedzić, a ty nie wpuściłaś mnie do środka. Będę się musiał dobrze zastanowić, czy znowu cię odwiedzić. Tym razem czuwaj naprawdę” (autor nieznany).
Czuwajmy w swoim życiu, bądźmy zawsze gotowi na przyjście Pana, oczyszczajmy dusze i serca, bo na nic się zda cały czas naszej wiary, jeśli nie będziemy gotowi na ostatnią chwilę.
Jezus czeka i mówi dzisiaj do mnie i do ciebie.
Jeśli masz wiele problemów, jeśli błąkasz się wśród przepaści, jeśli trudno jest Ci się modlić, to zatrzymaj się, powiedz: STOP.
Adwent się rozpoczął. Trzeba zawrócić. Chrystus wzywa do przemiany. Jest ktoś, kto cię kocha. Kto na ciebie czeka, nawet jeśli o tym nie wiesz, daj się odnaleźć Jedynemu, Bogu samemu. On cię nigdy nie zostawi samego. Wierzysz w To?
Tekst: ks. dr hab. Józef Młyński / koordynator naukowy
Comments